b_250_0_16777215_0_0_images_stories_2016_11.11.2016.swmarcin_1.jpgNawet ludzkie przywary mają swoich patronów. Troskliwe oko św. Marcina czuwa nad żarłokami i opojami. Dlatego w dzień jego święta – 11 listopada – nie tylko ci, co zwykle nadużywają jedzenia i picia, popuszczają mocno pasa. Podobnie jak w dawnej Polsce, tak i dziś w niektórych regionach naszego kraju, dzień św. Marcina traktowany jest jako okazja do bezkarnego raczenia się różnymi smakowitościami.

W życiu Świętego nie działo się nic, co dałoby podstawy do przypuszczeń, iż po śmierci stanie się on patronem obżartuchów i pijaków. Jego zbożne postępowanie wpłynęło na to, że ma on za zadanie opiekować się również końmi, bydłem, żołnierzami, ubogimi i (co za paradoks!) jesiennymi zapasami.

Marcin urodził się około 316 roku w Panonii (obecnie kraina częściowo na terenie Węgier), gdzie jego ojciec pełnił służbę oficerską w rzymskim wojsku. Syn poszedł w ślady rodzica i został żołnierzem. Życie jego odmieniło niezwykłe wydarzenie. Kiedy stacjonował w Galii, pod bramami miasta Amiens spotkał ledwo żywego, półnagiego, głodnego i zmarzniętego żebraka. Nie wahając się, odciął mieczem połowę swego ciepłego płaszcza i oddał ją wraz z sakiewką biedakowi. Jednak, jakby zawstydzony tym spontanicznym postępkiem, szybko spiął konia i odjechał. W nocy, we śnie, ukazał mu się Jezus okryty jego płaszczem i opowiadający otaczającym Go Aniołom, jaką uzyskał pomoc. To objawienie skłoniło Marcina do przejścia na wiarę chrześcijańską.

W owych latach panowało przekonanie, że chrześcijanie nie powinni pełnić służby wojskowej, gdyż jest ona związana z przelewem krwi. Stąd Marcin postanowił zrezygnować z życia legionisty.

Okazja ku temu nadarzyła się w 354 r., kiedy towarzyszył on ariańskiemu cesarzowi Konstansowi w wyprawie przeciwko germańskim Allemanom. Według zwyczaju w przeddzień bitwy dla zachęty dawano żołnierzom podwójny żołd. Marcin zamiast żołdu poprosił dowódcę o zwolnienie z wojska. Rozgniewany wódz kazał aresztować Marcina. Wówczas Święty zażądał, by podczas bitwy pozwolono mu wyjść do pierwszego szeregu, a on bez broni walczyć będzie jedynie znakiem krzyża. Tak się stało i wtedy właśnie wróg poprosił o zawarcie pokoju. Chrześcijanie widzieli w tym wyraźny znak Boży. Po zakończeniu wojny Marcin otrzymał zwolnienie ze służby wojskowej. Kiedy spotkał się z biskupem Poitiers św. Hilarym i zwierzył mu się z pragnienia poświęcenia się na wyłączną służbę Bożą w charakterze ascety, biskup wydzielił mu w pobliskim Ligugé pustelnię. Tam Marcin zamieszkał z kilkoma towarzyszami. W ten sposób stał się ojcem życia zakonnego we Francji. Sława życia i cudów Marcina rozniosła się po całej okolicy.

Mimo to, Marcin był niezwykle skromnym człowiekiem i niechętnie przyjmował zaszczyty i wyróżnienia. Gdy po śmierci biskupa Tours zaproponowany mu objęcie jego stanowiska, jak tyko mógł, starał się tego uniknąć. Legenda głosi, że skrył się nawet przed szukającymi go mieszczanami w komórce z gęśmi, ale te głośnym gęganiem zdradziły kryjówkę i siłą zaprowadzono go do siedziby biskupiej.

Może taka jest marcinowa „zemsta”, że 11 listopada gąski dają swe smukłe szyje pod topór i często goszczą na naszych stołach? Tego nie wiemy, ale prawdą jest, że w polskich domach powszechnie przygotowywane były smakowite potrawy z gęsi, bo jak głosi przysłowie: „Dzień świętego Marcina dużo gęsi zarzyna”. Zresztą dawniej w ten dzień, nie tylko w Polsce, ale i w wielu krajach Europy, kojarzył się z przygotowaniem zimowych zapasów. Ubijano bydło i drób, a mięso oprawiano, wędzono i suszono.

Gąska świętomarcińska nie tylko pokrzepiała zmęczone pracą ciała, ale także odsłaniała tajemnicę dotyczącą pogody w czasie nadchodzącej zimy. Z wróżby tej korzystano głównie na Pomorzu. Mawiano, że jeśli kości (a zwłaszcza piersiowa) są białe – zima będzie biała, jeśli czerwone – mroźna, jeśli zaś ciemne – deszczowa.

W dzień św. Marcina, na stołach obok pieczonej gęsi stawiano również specjalnie wypiekane bułki, precle, rogale, która obficie popijano gorzałką albo piwem. Zwyczaj wypiekania rogali z nadzieniem makowym do dziś jest bardzo popularny w Poznaniu i okolicach.

Powszechnie uważano, że dzień św. Marcina był progiem dla nieuchronnie nadchodzącej już zimy. Mawiano, że jeśli św. Marcin przyjeżdża na białym koniu, tzn. jeśli tego dnia prószy śnieg, to zima będzie wczesna i śnieżna. Natomiast jeśli powitano Marcina na czarnym koniu, w dzień pochmurny i deszczowy, zima będzie późna, bezśnieżna i dosyć ciepła.

/opracowano na podstawie Wielkiej Księgi Tradycji Polskich/

 

W związku ze wspomnianym świętem,

Orkiestra śpieszy Kapelmajstrowi z prezentem!

Pragniemy Mu podziękować, że się nami opiekować chce

i znosić fochy oraz nastroje złe.

Niech Mu zdrowie bardzo sprzyja,

Czas za szybko niech nie mija.

Żeby się żyło, żeby się wiodło,

Żeby się chciało i żeby się mogło!